Celem tej publikacji jest zadanie kilku pytań oraz przedstawienie katolikom kilku faktów, które pomogą w odpowiedziach. Myślę, że każdy katolik wierny Bogu i Kościołowi, powinien zastanowić się nad źródłem, z którego czerpie i czy aby na pewno nie jest to zatrute źródło.
W listopadzie 2017 r. w Kaliszu, po raz drugi w tym roku, będzie gościł Randy Clark, pastor denominacji zielonoświątkowej. Pytanie, które należy zadać jako pierwsze brzmi: Czy katolik powinien modlić się z osobą, która nie żyje życiem sakramentalnym, która nie uznaje kultu Maryjnego? Czy pozwolenie na modlitwę nad sobą takiej osoby, niesie bezpośrednie zagrożenie duchowe? Odpowiedź brzmi: TAK. Wielokrotnie powtarzany jest argument, że przecież w tego samego Boga wierzymy i do tego samego Jezusa się modlimy. Jednakże diabeł zwykle tkwi w szczegółach. W tym miejscu należy zadać kolejne pytanie: Czy możliwe jest, aby Bóg w zależności od wyznania objawiał ludziom sprzeczne ze sobą prawdy? Jest to niemożliwe. Bóg zawsze objawia się w Duchu i Prawdzie. Czy zatem ten sam Bóg może twierdzić w Kościele, że Sakramenty są konieczną drogą do zbawienia, że jest obecny w Najświętszym Sakramencie, natomiast w środowiskach protestanckich np. negować swoją żywą obecność i konieczność Sakramentu pokuty warunkującej przebaczenie grzechów. Czy mamy więc do czynienia z tym samym Bogiem? Trafnie na ten temat wypowiedział się Ojciec Augustyn Pelanowski:
Osobiście znam przypadki osób, które na skutek modlitwy wraz z osobami będącymi w zborach protestanckich, porzuciły Kościół katolicki i przyjęły chrzest wodny, jednocześnie uznając, że Kościół to spuścizna pogańskich naleciałości, a kult Matki Bożej ma źródło demoniczne.
W denominacjach protestanckich często można spotkać się ze stwierdzeniem, że zwrot w stronę Boga i chrzest wodny jest już zbawieniem (por. „Walcz o więcej” s. 55). W tym zdaniu zawarte jest subtelne ominięcie praw duchowego wzrastania i uświęcenia, o którym mówią doktorzy Kościoła jak np. św. Jan od Krzyża, św. Teresa z Avila czy św. Ignacy Loyola. W duchowości Kościoła Katolickiego nawrócenie nie jest jeszcze zbawieniem, lecz zwrotem ku Bogu i wędrówką ku zbawieniu. Takie stwierdzenie (przeciwne prawdzie wyznawanej przez katolików) może w konsekwencji zanegować istnienie zła osobowego oraz konieczność rozwoju i walki duchowej.
Zatem skoro ten sam Bóg nie może mówić do różnych ludzi sprzecznych ze sobą rzeczy, warto w tym miejscu zatrzymać się i zastanowić, czy takie spotkania modlitewne z pastorami zborów protestanckich, jak np. Randy Clark, nie niosą za sobą zagrożenia duchowego. Jeżeli mamy do czynienia z innym duchem, a nie jest to Duch Boży; istnieje niebezpieczeństwo realnego oddziaływania świata duchowego i płaszczyzny działania ducha, który sprzeciwia się Bogu Trójjedynemu.
W przypadku Randy’ego Clarka mamy do czynienia nie tylko ze wspomnianymi sprzecznościami. Widać to wyraźnie na płaszczyźnie wydarzeń w Toronto, które miały miejsce w latach 90-tych ubiegłego wieku.
W styczniu 1994 roku, dostąpił tzw. pijaństwa “Duchem Świętym” oraz miał niekontrolowane napady śmiechu. W odpowiedzi na jego świadectwo, zgromadzeni pod rzekomą mocą Ducha Świętego zaczęli wydawać dziwne dźwięki, padać do tyłu jak porażeni prądem, warczeć, tańczyć, trząść się, wydawali odgłosy zwierząt, lub nieludzkie ryki tzw. duchowego rodzenia, wszyscy łącznie z kaznodziejami byli napełniani tzw. świętym śmiechem.
Swoje dotknięcia „Duchem Świętym” Randy opisuje m.in. w książce pt. „Walcz o więcej”:
Później podczas spotkania podszedłem do tego człowieka (Billa Hammona) i powiedziałem: „Wiesz co bardzo mnie to podekscytowało. Czy mógłbyś się za mnie pomodlić?”. Zaczął się za mnie modlić, a inny gość dmuchnął na mnie, choć nie wierzył, że ma to jakąś moc. Kiedy upadłem na podłogę, zacząłem krzyczeć. Czułem prąd w całym ciele i było to bolesne uczucie. Bałem się, że umrę. Było to tak mocne, że mnie przeraziło. Słyszałem, że ludzie stoją nade mną. Było mi gorąco, pociłem się. Strasznie krzyczałem. Czułem, że był to chrzest w Duchu. Nawet nie przyszło mi na myśl, że może to być coś demonicznego
Kiedy jednak tamtego wieczoru zstąpił na mnie Boży Duch i potrząsnął mną tak, że, czułem się, jakbym złapał się drutu elektrycznego
Wyobraźmy sobie na podstawie tego opisu człowieka, który nagle pada na ziemię, krzyczy, poci się i trzęsie jak porażony prądem… Opis ten bardziej odpowiada manifestacji złego ducha aniżeli Ducha Bożego. Ale oczywiście i w tym miejscy została przez Randy’ego udzielona odpowiedź:
Ale czy mamy skupić się tylko na manifestacjach? Czy to nie krzyż jest najważniejszy? Tak! Jezus umarł na krzyżu, by mogła objawić się Boża moc. A kiedy się objawi i kiedy się jej uchwycimy, będzie się manifestować
Tutaj moje pytanie brzmi: czy celem śmierci Jezusa na krzyżu było zbawienie czy też moc? Czy dzisiejszy Kościół ma skupić się na posiadaniu mocy i manifestacjach? Czy też na Bogu i Jego miłości, która zaprowadziła Go na krzyż, aby zbawić każdego człowieka. Czy zbytnie skupienie się na otrzymaniu mocy nie jest wystąpieniem przeciwko Pierwszemu Przykazaniu Dekalogu? Katarzyna ze Sieny trafnie powiedziała, że ludzie często o wiele bardziej skupiają się na darach, aniżeli na Darczyńcy.
W tym miejscu chcę również zwrócić uwagę na tzw. zjawisko animalizacji inaczej uzwierzęcenia, czyli nadanie ludziom cech zwierzęcych. Pytanie czy Duch Boży poniżyłby człowieka, koronę stworzenia, obdarowanego darem wolności i rozumu do zwierząt? Osobiście uważam, że jest to kpina złego ducha ze skarbu, który Bóg ukrył w glinianych naczyniach (por. 2 Kor 4, 7).
Skutkiem i owocem takiego wylania są liczne uzdrowienia. Jak wynika z opisów w tekstach Randy’ego Clarka, są one następstwem otrzymania Ducha Świętego. W jego publikacjach stałym elementem stało się zdanie: Otrzymał namaszczenie… tysiące zostało uzdrowionych. Ten element jest widoczny również u polskich charyzmatyków, którzy uczestniczyli w spotkaniach z Randy Clarkiem i otrzymali od niego namaszczenie. Tutaj należy zadać sobie pytanie, jaki duch działa przez niego i jakiego ducha przekazuje przez swoje ręce?
Oprócz wstępowania “Ducha Świętego” Randy twierdzi, że ma dar tzw. Słowa wiedzy. Twierdzi, że słowo wiedzy można otrzymywać na różne sposoby np. poprzez wizualizacje, głos bądź też ból. Tak opisuje on dar Słowa wiedzy u siebie:
Słowo wiedzy przychodzi jako fizyczny, sympatyzujący z kimś ból, który możesz wręcz odczuć w swoim ciele. To rodzaj bólu, którego sam normalnie nie odczuwasz. Bóg często wybiera ten sposób, by objawić nam, co On chce uczynić w życiu ludzi w danym momencie
Badasz swoje ciało, zanim idziesz do kościoła, a kiedy jesteś w kościele i czujesz ból, który nie jest twój – to jest słowo wiedzy
Zgodnie z zasadami rozeznania w Kościele Katolickim źródła takiego poznania mogą być trzy: Duch Boży, zły duch i ludzka psychika. Skąd więc wiadomo bez rozeznania jakie jest źródło pochodzenia? Zakładając, że mamy do czynienia z człowiekiem, który nie prowadzi życia sakramentalnego i nie pojednał się z Bogiem w Sakramencie pokuty można przypuszczać, że do wyboru mamy już tylko dwa źródła: zły duch lub ludzka psychika. Zatem: czy warto ryzykować? Zwłaszcza, że to ryzyko sporo kosztuje.
Wszystkie takie doświadczenia opierają się na poddaniu i otworzeniu na moc, którą posługuje się guru. Pozostaje zadać pytanie, czy to przypadek, że manifestacje związane z demonicznym przebudzeniem Kundalini są praktycznie identyczne, jak w Toronto? I czy to przypadek, że również zjawisko wylania „Ducha Świętego” nazywane jest potocznie „przebudzeniem”?
źródło: https://walczymyozyciewieczne.blogspot.com/2017/11/randy-clark-w-polsce-bogosawienstwo-czy.html